Vladimir Kropotkin kawaler Al-Allaw Malik




Olbrzymi, czarny, wrzecionowaty kształt płynął między gwiazdami. Śnił… Chociaż nie, to złe określenie. Raczej wspominał. Świadomość przywoływała kolejne obrazy - miejsca, twarze, gesty… Tak dawno, sam już nie pamiętał ile, nie miał do czynienia z istotą ludzką…

Każdej chwili uczył się czegoś nowego. Wiedza sączyła się do jego umysłu, przekazywana przez statek, którego stał się częścią. Wiedza o własnym "ciele" - więzieniu, które dawało mu wolność o jakiej nikt nie mógł nawet marzyć. Wiedza o Światach utraconych, oraz o tych, które dla ludzkości na zawsze miały zostać nie poznane. Wiedza o wojnach prowadzonych przez Preadmitów, oraz przeciwko nim. W jakiś sposób czuł, jakby sam brał w nich udział. Owszem, zdawał sobie sprawę, że to wspomnienia jego przodka - pierwszej Świadomości statku, zapisane w nieśmiertelnym ciele, ale… Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że czas zatacza koło. Że okres wojen powraca.

Ale teraz wspominał. Wspominał swe poprzednie życie. Życie jednego z najlepszych (lub, jak twierdzili niektórzy, najbardziej szurniętych) pilotów Znanych Światów. Lata spędzone w Akademii a potem w wojsku. Chwałę zwycięzcy i gorycz porażki...

Wspominał swoją żonę - Jenny Hawkwood, brata Vasila, oraz pozostałych przyjaciół - Lellę, Varię i Askara. Ostatni raz wyczuwał ich na planecie Stos, kilka sekund przed tym, jak pochłonęło ją atomowe piekło. Owszem, opłakał ich już i pogodził się z losem, ale poprzysiągł zemstę. Obiecał sobie i Wszechstwórcy, że zmiecie Zakon Avestii z powierzchni ziemi.

Miał zostać ojcem. Wiedział to już tamtej nocy, kiedy zdecydował połączyć się z żyjącym statkiem. Teraz wiedział, że już zawsze będzie samotny.

Po ucieczce ze Stosu miał wiele czasu na przemyślenia - wielomegatonowa eksplozja poważnie uszkodziła jego nowe ciało. Pierwsze miesiące nowego życia spędził w Świecie o trzech słońcach. Zamieszkany był przez gigantyczne meduzokształtne istoty, których jedynym celem (jak mu się zdawało) było dotarcie w pobliże gwiazdy, by wydać młode. Tam właśnie, zanurzony w widmie emitowanym przez stworzenia, marzył. Co by było, gdyby podjął inną decyzję? Gdyby ten przeklęty Avestianin nie odpalił ładunków? Jak wyglądał by jego syn? Wyobrażał sobie, jak lecą razem (dziecko, oczywiście, zostałoby pilotem) przez Światy. Jak wspólnie odkrywają sekrety Urów. Jak, być może, odnajdują inne, podobne jemu istoty, opuszczone przez swe Świadomości…

To wszystko nie miało już znaczenia. Został sam. Sam w bezkresie Pustki. A jednak gdzieś, na dnie świadomości kołatała się myśl - "WRÓĆ"…




Aby skomentować ten opis kliknij TUTAJ

POWRÓT